Kto słyszał o warsztatach typu „portfolio builder”?
Chyba każdy. Fajne spotkanie, fajne modelki, mejkap jak sie patrzy, nawet nierzadko sexy – i topless i nie tylko 🙂 . A często jeszcze bierze w tym udział jakis nieco bardzej znany fotograf, który poustawia światło a do tego pokaże jak on po swojemu obrabia. Super sprawa. I jakie foty! Z takimi zdjeciami w portfolio – każdy klient jest mój.
Szkoda tylko, że zazwyczaj to oszustwo. Nie – sam taki warsztat – nie. To faktyczne może być fajnie spędzony czas. Za oszustwo uważam pokazywanie potencjalnym klientom takich zdjeć, jako pokazu własnych umiejętności. Dlaczego? Czepiam się? To powiedz mi, drogi fotografie, czy chciałbyś na komercyjne zlecenie dostać modelkę z agencji na przykład, z przerobionym fotoszopowo biustem i innymi częściami ciała, dostac według polaroidów zrobionych z gruntownym makijażem?
Pokazując takie zdjęcia jako podstawę swoich umiejętnosci mówisz zwykłemu klientowi, ze tak będa na przykład wyglądali jego pracownicy, gdy zrobisz im foty. Tylko….., ze tak nie będzie.
Dlaczego nie zrobisz zdjeć do portfolio sam – tak jak TY potrafisz? Korzystając z normalnych, przeciętnych ludzi – nie ślicznych modelek. Oświetlając tak, jak TY potrafisz? Obrabiając zdjęcia według własnego widzenia a nie kopiując cudze patenty.
Efekt jest taki, że wszystkie niemal zdjecia wokół są takie same, nie ma w nich indywidualności, a do tego są w znacznej mierze oszustwem, bo nie pokazują faktycznych umiejętności fotografa. Widziałem portfolia zbudowane wyłącznie ze zdjeć warsztatowych. Czy to jest uczciwe?
NIE, nie jest.